czwartek, 5 maja 2016

Pozostały dwa tygodnie

Za około 2 tygodnie rozstrzygnie się decydujące starcie. Żona czyta "Potęgę podświadomości" i nawet nie pozwala mi myśleć inaczej aniżeli o wygranej. W końcu to musi być ten moment, bo jak nie teraz to kiedy?

Oboje staramy się dbać o siebie - o żywienie i przyjmujemy leki. Ja łykam od prawie 3 tygodni FertilMan Plus, a Żona przyjmuje Menopur i Gonapeptyl.


Z bólem patrzę na jej nieco posiniaczony brzuch. To ja robię zastrzyki i nie zawsze uda mi się zrobić to na tyle idealnie, żeby nie było siniaka. Chciałbym żeby to wszystko się skończyło -  bieganie do kliniki, ból Żony, oczekiwanie... Tym razem mamy szczęście, bo zabieg nie wypada latem. Poprzedni był podczas urlopu i większość wolnego spędziliśmy w klinice. Dobrze, bo nie trzeba było brać urlopów dodatkowych, ale z wypoczynku niewiele pozostało. Żona też brała Menopur i woziliśmy go jak dziecko ze sobą w lodówce specjalnie do tego kupionej, która była podczepiona pod gniazdo zapalniczki samochodowej. Jednego dnia... Akumulator padł. Na szczęście kilka osób auto popchnęło i znowu odżył. Całkowicie rozładował się dopiero tej zimy :)

Aktualnie mam ciężki okres - InVitro mnie zaczyna znowu przybijać. Znowu powraca poczucie winy, którego ciężko mi się pozbyć. Pewnie nigdy się go nie pozbędę. Na szczęście mogę się swobodnie tutaj wypisać :) Zawsze to pewna forma uzewnętrznienia.

Niewiele rozmawiamy o InVitro z Żoną. Nie chcę inicjować rozmów, bo mi źle, bo wiem, że nie tak to sobie wyobrażała.

Bardziej przyjemne w ostatnim czasie, choć nie mniej męczące jest poszukiwanie auta. Musimy naszego staruszka wymienić na coś nowszego. Po ostatnim transferze jeżdżąc pod gdańskich drogach żartowaliśmy, że trzeba to zrobić, bo jeszcze podczas jednego podskoku autem zarodek wypadnie zamiast się zagnieżdżać :)

Kolejny raz polecam blog Żony - POLECAM! : http://malowanakolyska.blogspot.com/

5 komentarzy:

  1. Myślę o Was ciepło, zaciskam kciuki, życzę powodzenia! Na zmianę serce mi się kraje i szlag trafia na myśl o tym ile niepłodne małżeństwa muszą znieść... No ale na końcu drogi... jest to wyczekane maleństwo... mam nadzieję!!! :) Tego Wam bardzo serdecznie życzę!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Im bliżej tego dnia tym większy stres.
    Nie obwiniaj się. Nie mamy wpływu na pewne rzeczy. Nikt nie wybiera choroby.
    Mój mąż też patrzy na siebie przez pryzmat choroby,chociaż mówię mu że go kocham takiego jakim jest i nie ma tu nic do tego ilość plemników. Pogodziłam się z tym, że nasza droga do rodzicielstwa będzie dłuższa,ale mam marzenie, cel i wierzę, że uda nam się je spełnić.
    Pamiętaj że jesteście razem, jedziecie na jednym wózku, gdyby Twoja żona tego nie chciała, zostawiłaby Cię już dawno a skoro jest to znaczy, że jesteś dla niej ważny. Miłość jest najważniejsza. Cieszcie się tą szansą...tym wyjątkowym czasem we dwoje na wzmocnienie Waszego uczucia. Za chwilę przyjdzie czas na kaszki i kupki a wtedy będziecie mieć mniej czasu dla siebie.
    Powodzenia ☺

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteś niesamowitym mężem z tego co czytam ;)
    Mój narzeczony w życiu by mi zastrzyku nie zrobił :))

    Ja po 5 nieudanych transferach poszłam do cudownej Pani psycholog. Polecam naprawdę. Blog przestał mi wystarczać jako miejsce do wygadania się. Potrzebowałam pomocy z zewnątrz. I to był dobry pomysł. Te rozmowy pomagają mi zauważyć problem.
    Polecam

    Trzymam za Was kciuki nieustannie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej Łukasz, zaciskam kciuki za magię, która się teraz dzieje przez ręce embriologów:) Niech zarodki pięknie powstają i rozwijają się!
    Chuchaj dziś na żonę i dmuchaj, w końcu dzielnie zniosła dla Was jaja;) Zasłużyła na buziaka:)
    Jeszcze trochę i oboje będziecie mogli odpocząć od wysiłku związanego z procedurą. Życzę Wam, żeby ten odpoczynek odbył się w euforycznej atmosferze, po odebraniu wyniku wielkiej, tłustej bety!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki wszystkim za miłe komentarze. Zawsze ciepłe słowa pomagają :)

    OdpowiedzUsuń