środa, 9 grudnia 2015

Invitro po męsku, czyli jak?

Pomysł na stworzenie bloga wziął się z trzech powodów - po pierwsze - jestem aktualnie z żoną w ministerialnym programie In Vitro, po drugie - toczy się od pewnego czasu ostra debata na temat słuszności tej metody. W kontekście partii, która wygrała wybory parlamentarne i prezydenckie - ostatnimi czasy dyskusja ta nasiliła się. Po trzecie - mało kto patrzy na pary, które decydują się na In Vitro z perspektywy relacji i uczuć, a to w kontekście poczęcia dziecka niestandardową metodą ma niemałe znacznie. Chciałbym co nieco pisać na ten temat.


Dlaczego In Vitro?

Urodziłem się jako wcześniak. Mając trzy lata przeszedłem pierwszą operację wnętrostwa. Potem jeszcze dwie tego typu do wieku 14 lat (jedna operacja nieudana). Wtedy wiadomo już było, że z poczęciem dziecka może być problem. Problem pojawił się oczywiście dopiero w okresie kiedy poznałem swoją drugą połowę, z którą postanowiłem spędzić resztę życia. Sprawa była jasna - powiedziałem jak to wygląda i po akceptacji stwierdziliśmy, że spróbujemy In Vitro.

Czy to jedyna droga?

In Vitro to nie jedyna droga. Myślimy także bardzo intensywnie o adopcji, natomiast mamy zbyt mały staż małżeński na adoptowanie malucha. Na razie próbujemy In Vitro. Pierwsza stymulacja była nieudana (w kolejnych wpisach opowiem o zakresie In Vitro w programie ministerialnym). Czekamy na kolejną, ale zapowiedziano zamknięcie programu na czerwiec 2016 roku...

Niezależnie czy znajdą się osoby, które będą hejtować bloga czy nie - dla swojego spokoju chcę podjąć się prowadzenia tego niecodziennika wspomnień. Jedni wyładowują emocje na innych - ja chcę to zrobić mniej brutalnie - na klawiaturze komputera.

11 komentarzy:

  1. Witaj w blogosferze:)
    Wyładowuj bez oporu, wszystko co Cię gniecie. Fajnie (o ile fakt powstawania nowych blogów o problemach z poczęciem można nazwać fajnym;p), że coraz więcej tu facetów. Dobrze poznać perspektywę tej drugiej strony.
    Trzymam kciuki za Wasze starania, powodzenia!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki bardzo za komentarz. Myślę, że to dobry sposób na emocje. W sumie coraz więcej par ma problem z poczęciem dziecka. Chemia w żywności, stres, późniejszy wiek towarzyszący próbie poczęcia - to wszystko ma znaczenie. Dzięki też za kciuki! Każdy bardzo mocno się przydaje :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja w takim samym celu założyłam bloga. Jako formę pamiętnika ;)
    Miło poczytać jak to wygląda okiem faceta :)
    Chociaż wiadomo to my kobiety najwięcej w tym cierpimy...
    Stymulacje, punkcje, transfery, wzrost wagi, wahania nastrojów :) facet musi cierpliwie to znosić :)
    Trzymam za was kciuki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. To fakt, kobiety przy tym cierpią i to mnie boli, że cierpi moja żona, ale razem podjęliśmy decyzję, więc wspieramy się nawzajem.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja nie mam przekonania, że kobiety cierpią bardziej... Fakt, więcej zabiegów musimy doświadczyć. To nasze ciała są częściej "prześwietlane" wzdłuż i wszerz.

    Ale cierpienie... czy to się da zmierzyć? Porównać? Cierpią obie strony, tylko inaczej. Różnie w różnych związkach, różnie w zależności od czynników niepłodności. Patrzę na mojego męża i widzę, jak Go ta sytuacja dołuje, mimo że rzadko o sprawie mówi, najczęściej wtedy gdy siłą coś z Niego wyciągam. Czasem się nad sobą poużalam, ale myślę że i u niego w głowie siedzi mnóstwo demonów. Tylko On "ma mnie wspierać, ma być silny, niewzruszony", więc nie wyciąga ich na wierzch, tak jak ja. Tak został wychowany (jak większość facetów w naszym społeczeństwie). Więc znosi cierpliwie co nam los przynosi, starając się być jak najlepszym wsparciem dla mnie, a ja chciałabym czasem, żeby nerwy mu puściły, żeby cisnął talerzem przez środek mieszkania, zaklął porządnie. Ja się od tego nie rozsypię, a z Niego zeszłoby trochę napięcia...

    Dobrze Łukasz, że wspierasz żonę i dobrze, że sam na takie wsparcie możesz liczyć. Myślę, że to kluczowe, jeśli idzie się tą trudną drogą.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też uważam, że trzeba mieć wsparcie i dawać od siebie wsparcie. Ja wymyśliłem tego bloga jako sposób na odreagowanie. Tu czasami "pobluzgam w kulturalny sposób" i wyleję cały żal. Może to żałosne, że facet rozmiękcza się jak surowe ciasto, ale mam to w nosie. Jest mi to potrzebne.

    Co do Twojego męża - zapewne także męczy go ta sytuacja. U nas jest tak, że to z mojego powodu nie możemy mieć dziecka i w psychice jakoś mam zakodowane obwinianie się. Im dalej w las i większe niepowodzenia, tym uczucie przytłoczenia większe. A tak jak pisałem - najbardziej boli mnie to, że to moja żona znosi te wszystkie badania, leki i zastrzyki. Tego najbardziej nie chciałbym w tej całej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Cieszę się, że znalazłam Twojego bloga. Może dzieki niemu zrozumiem, co siedzi w głowie mojego męża...Tak bardzo chciałabym aby był szczęśliwy. ..na początku nie chciałam słyszeć o in vitro ale gdy poznałam diagnozę i zobaczyłam jego cierpienie, poczułam że muszę spróbować. ..narazie zbieramy kasę i długa droga przed nami,ale trzeba mieć nadzieję. My leczymy się w Gdańsku w Invicta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz - każdy reaguje inaczej, więc to co ja piszę nie koniecznie tak to widzi Twój maż :)

      Usuń
    2. Pewnie masz rację.Każdy człowiek jest inny, a szczególnie inna jest psychika kobiety i mężczyzny. Zawsze warto poznać zdanie innej osoby zmagajacej się z tym samym problemem. Problem niepłodności jest tematem tabu, o którym nie mówi się głośno, kobiety uznaje się za "jałowe" a mężczyzn "to ten ,który nawet dziecka nie potrafi zrobić,może ci pomóc " A tak naprawdę jest to taka sama choroba jak inne. Ludzie patrzą na nas jak na kogoś gorszego, ułomnego bo o naszej chorobie się nie mówi głośno.Ludzie mają małe pojęcie o swojej płodności i o tym co im szkodzi.
      Łukasz, Ty chociaż wiesz skąd takie wyniki..My nadal nie wiemy. W maju mamy genetyka na NFZ (w Invicta można je zrobić na NFZ,nie ma takich kolejek jak w Akademii, tylko trzeba mieć skierowanie od lekarza poz ).
      Może wtedy się czegoś dowiemy.
      Życzę Wam powodzenia w staraniach ☺

      Usuń
    3. Coś w tym jest co piszesz, chociaż nasze otoczenie raczej tego tak nie traktuje, a może nie mówi o tym głośno? Nie istotne w sumie.

      Tak, ja wiem skąd wynika problem i najgorsze jest to, że ta wiedza po części dobija, bo sam nic z tym zrobić nie mogę.

      Co do genetyka - my robiliśmy akurat w Invicie badania (też się leczymy w Gdańsku :)). Nie byliśmy u samego genetyka, ale badania nie stwierdziły żadnych mutacji w obrębie genów, także z tym przynajmniej wszystko jest w porządku. W Akademii to najlepszy w temacie jest chyba prof. Limon co?

      Usuń
  8. Nie wiem ale skoro prof. to pewnie ma pojęcie.My w maju mamy mieć dopiero badania, ale kiedy to też nie wiemy, bo narazie nikt nie dzwonił. Genetyk powie nam czy w ogóle jest sens robienia biopsji. Mój mąż wczoraj powiedział, że jak po tych badaniach lekarz mu powie,że nic się nie da z niego wycisnąć to zdecydujemy się na IUI AID.Widzę, że jest przygnebiony :( szczególnie teraz, gdy jego najmłodszy brat zostanie ojcem a przed nami taka długa droga jeszcze.

    OdpowiedzUsuń