piątek, 11 grudnia 2015

Po drugiej stronie In Vitro stoimy my...

Tak jak jest napisane w nagłówku - czasami zapomina się, że po drugiej stronie In Vitro stoją ludzie. Po drugiej stronie stoi moja żona, stoję i ja. Bardzo trudno jest to wszystko przeżywać…


Na razie mieliśmy okazję mieć jedną pełną stymulację. Codzienne zastrzyki w brzuch żony, kosmiczna ilość leków, sporo wydanych pieniędzy i to uczucie. Uczucie, które towarzyszy mi od początku decyzji o In Vitro, a mianowicie - poczucie winy. Bardzo źle się z tym czuję, że moja ukochana żona musi co kilka dni (podczas stymulacji) przechodzić USG ginekologiczne a ja nie mogę nic z tym zrobić. Dodatkowo ta świadomość, że gdyby była z normalnym facetem to nie musiała by tego wszystkiego przechodzić.

Po co w takim razie decyzja o In Vitro?

Właśnie w tym cały szkopuł - bardzo chcielibyśmy mieć własnego brzdąca. Naturalna metoda zawodzi, stąd stanowcza decyzja o In Vitro.

Poza tym - myśl o tym, że możemy nigdy nie mieć dziecka jest dość frustrująca. Ok - nie wszyscy muszą mieć potomstwo, część ludzi nawet nie chce. My chcemy. Do pewnego czasu było to wszystko obok mnie, nie czułem tego jakoś specjalnie. Wydawało mi się, że nie mam instynktu ojcowskiego. Teraz mam 30 lat. Myśli i podejście do życia zmienia się z każdym rokiem. Wartości fundamentalne nie zmieniają się, ale podejście tak. Teraz bardzo chciałbym aby w nowym mieszkaniu biegała córka…

2 komentarze:

  1. Chyba większość ludzi chce mieć własne dzieci, więc to normalne ;) nauka daje nam taką możliwość więc musimy korzystać :) i oby do czerwca się udało spełnić marzenia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Otóż to. Porównywanie metody do zwierząt jest nie na miejscu (a wiadoma partia tak robi). Nauka ma coraz większe sukcesy na różnych polach - In Vitro jest jedną z pozytywnych dróg. Niestety nie rozumieją tego Ci, co nie mają z tym problemu...

    OdpowiedzUsuń