wtorek, 12 stycznia 2016

Boję się zwolnić...

Od pewnego czasu wszystko wokół mnie wiruje. Nowe mieszkanie, wykończenie, meblowanie, przeprowadzka, kwestie kredytowe, zmiana pracy... W domu co dzień bywaliśmy koło 21-22. Kąpiel, coś pooglądać i spać, bo do pracy przed 6 trzeba wstać. Do tego studia - nie mam za bardzo na nie czas, raczej nie pociągnę pierwszego sem. ze względu na brak czasu właśnie.





Po co to wszystko piszę i co to ma do In Vitro? Do tej pory ze względu na tempo życia nie było czasu na przystanek. Z tej perspektywy miało to fundamentalne znaczenie, bo nie było chwili żeby się zastanowić nad tym co jest teraz, co będzie, jak nasze życie zmienił PiS.




Dlatego boję się zwolnić, bo wiem, że przyjdzie refleksja... Trzeba czasami zrobić sobie umysłowego Kanbana i poukładać wszystko we właściwy sposób, ale nie wiem czy teraz. Wszystko jest bardzo płynne. Brak refleksji nie powoduje obwiniania się, choć wiem, że jest to bomba z opóźnionym zapłonem.




Czasami tylko z żoną rozmawiamy o tym, że nikt jeszcze z kliniki nie zadzwonił i przeglądamy różne strony związane z adopcją, żeby uzyskać jak najwięcej informacji o możliwościach.




Boję się zwolnić, bo wiem, że za chwilę znowu poczuję wewnętrzny rozłam między logiką a uczuciem. Logika podpowie, że tak już jest i nie mogę wpłynąć na zaistniałą sytuację, a uczucia zdeptają i pozostawią obnażonego i pójdą dalej...

1 komentarz:

  1. Jeśli z kliniki się nie odzywają to sami zadzwońcie :) ja napastowałam mailami i telefonami moją koordynatorkę :) nie ma na co czekać trzeba działać :) czas ucieka do czerwca coraz bliżej...
    A studia, pracę, dom to wszystko da radę pogodzić :)
    Wiem, bo sama przez 5 lat godziłam studia w mieście położonym 300km ode mnie, dojazdy tam 2-3 razy w miesiącu i pracę w 2 szpitalach :)
    Od czerwca to wszystko łączyłam jeszcze z wyjazdami do kliniki :)
    Dla chcącego nic trudnego :) czasami jest ciężko, brak sił, ale nie można się poddawać :)

    OdpowiedzUsuń